Rok oczekiwania, kwarantanna, lot, odbiór alpak w Amsterdamie... aż trudno uwierzyć, że wreszcie są z nami. Przyleciała piątka. Chłopaki - Shamarra Oracle, Oak Ridge Ultimo, Shamarra Crusader i dziewczyny - Gilt Edge Leading Light (Promyczek) i Shamarra Ambrosia. Czekamy na Shamarra Anastazję, która doleci w innym terminie.
Gdy zobaczyliśmy je na lotnisku w Amsterdamie, całe, zdrowe, w nawet dobrych humorach, aż coś nas ścisnęło w środku z radości. Była kupa nerwów, ale wszystko poszło dobrze. No i od czasu, gdy widzieliśmy je w NZ jeszcze trochę podrosły... wyglądały cudownie maszerując po odprawie do naszej przyczepy.
Teraz się zapoznajemy. Spędzamy razem dużo czasu, obserwujemy się nawzajem i uczymy swoich zachowań. Stopniowo wdrażamy je w nasz sposób żywienia. Czekamy na wyniki szczegółowych badań krwi i kału zanim dojdzie do spotkania z resztą stada. No i trochę na tym korzystamy, bo są w małej grupie, na wyciągnięcie ręki. Możemy je dokładnie obejrzeć i nadotykać się ich cudownego runa.